Agile. Metody zwinne w planowaniu projektów.

Agile. Metody zwinne w planowaniu projektów. (org. Agile Estimating and Planning)
Mike Cohn
Helion,  2018 (org. 2006)
4 out of 5 stars

Mimo, że od premiery tej książki minęły już niemalże dwie dekady, wciąż pozostaje to jedna z najlepszych i najsolidniejszych pozycji w kontekście wprowadzenia w zwinne szacowanie – zarówno pojedynczych zadań, jak i większych inicjatyw – bardziej skupiając się na tych drugich, również w kontekście tworzenia planów związanych z ich wdrożeniem.

Można odnieść wrażenie, że w temacie planowania i estymowania pozostaliśmy w sferze niemal tych samych wyzwań, co 20 lat temu… Owszem, agile’owy sposób pracy zdominował świat IT,  wraz z nim wiele się pozmieniało, ot, wydaje się, że chociażby Story Points zapanowały jako jednostka estymacji (przynajmniej na poziomie zespołów). Jednak wciąż, kiedy koniec końców, pada magiczne pytanie na kiedy będzie gotowe? –  zaczynają się schody… I gdzieś tam rozpoczynają się jakieś przeliczenia Story Points na ManDays czy inne zaklinanie rzeczywistości przy okazji kreatywnych formuł matematycznych i wykorzystania pięknych oczu. Przyczyną tego nie są – jak wielu by chciało i próbuje udowadniać w tragicznie płytkich antyzwinnych artykułach –  błędy i problemy zwinnego podejścia, jako takiego, a wciąż zbyt pobieżna wiedza o tym jak szacować, jak planować i jak czytelnie komunikować efekty tej pracy na szczeblu menedżerskim. 

Miało być pięknie, a przewidywalność zespołów deweloperskich w trzeciej dekadzie XXI wieku wciąż pozostaje poważnym problemem. 

Stąd wciąż warto sięgnąć po książkę Cohna, która oferuje solidny wykład teoretyczny, dotyczący samego szacowania i planowania – wyzwań, problemów jak i zalet ich zwinnego ujęcia, ale i koniecznej zmiany mentalności samych wykonawców.

Jak to u Cohna – prostym językiem, zgrabnie, czytelnie, jasno, z czytelnymi porównaniami, wprowadzane są wszystkie najważniejsze pojęcia i wskazywane najlepsze praktyki z wyraźnie tłumaczonymi ich atutami. Ciężko w literaturze o równie zgrabne i zwięzłe ujęcie samego problemu z prezentacją najistotniejszych koncepcji, wykresów, teorii. W międzyczasie równie udanie przemycane są konieczne do wdrożenia zmiany w sposobie pracy, dobrze pokazując, że żeby te wszystkie techniki zadziałały potrzebne jest zbudowanie odpowiedniej kultury organizacyjnej. 

Jako podstawowa jednostka wprowadzone są oczywiście Story Points, autor przedstawia też bardzo pobieżnie Dni Idealne, ale bazując tylko na wiedzy z tej książki, nie będzie łatwo wprowadzić tę, wcale nietrywialna, technikę w życie. Trochę szkoda. 

Po solidnej teorii, autor przechodzi do omawiania już samego procesu nadzorowania realizacji, w kontekście większych, długoterminowych inicjatyw czy – jak ktoś woli projektów. Cohn na praktycznych przykładach, pokazuje jak wprowadzane elementy wcielać w życie, omawia najważniejsze decyzje do podjęcia i często spotykane problemy, prezentując po kolei – między innymi – zasady priorytetyzacji, planowania długoterminowego większych inicjatyw czy śledzenia, weryfikacji i komunikowania postępów. Żeby uczynić przykłady bardziej przyziemnymi, wprowadza przykłady wykorzystując prostą fikcyjną webaplikację SwimStats – jednak dość wysokopoziomowe ujęcie tematu wymagań i ich rozpiska w formie klasycznych User Stories, powoduje, że przykłady wydają się nazbyt trywialne.

Mnogość poruszanych tematów, powoduje, że z jednej strony mamy w ręku pozycje oferującą kompleksowe podejście do tematu, z drugiej przez niektóre tematy, siłą rzeczy, Cohn zdoła się jedynie szybko prześlizgnąć. Przykładem jest część dotycząca dzielenia wymagań czy prezentująca finansowe aspekty projektów.

Czytając książkę, widzimy też wyraźnie, że największe postępy w branży zrobiliśmy przez ostatnie lata w kontekście dostarczania klientom rzeczywistej, oczekiwanej wartości, bazując na lepszym rozpoznawaniu potrzeb. W efekcie, we fragmentach, kiedy książka dotyka tych tematów, możemy mieć wrażenie, że Cohn przynudza o oczywistościach, jak model Kano czy przywołuje historie z mchu i paproci.

Koniec końców, może nieco zbyt wiele pieczeni na jednym ogniu i w efekcie jest nierówno.

Niektórych agile’owych purystów z pewnością może zaskoczyć prezentowany gdzieniegdzie przez Cohna pragmatyzm np. w kontekście szacowania tempa pracy zespołu, gdy nie mamy danych historycznych, obliczania buforu projektów albo uwspólniania podstawy do estymacji w przypadku projektów wielozespołowych. Co więksi cyzelatorzy agile’a mogą się łapać się za głowę, ale myślę, że wielu raczej tę głowę otworzy, widząc, że nie należy bać się zdrowego rozsądku, pragmatyzmu, nie należy robić wszystkiego zgodnie z – no właśnie –  książkami. Warto czasem odpuścić, iść na kompromis, aby osiągnąć efekt. Owszem, część technik się już zestarzała, do części nawet bym się nie zbliżał, ale znajomość ich w żaden sposób nie zaszkodzi, a mniej doświadczonym z pewnością da paliwo do przemyśleń. 

Dość rozczulające jest też zamieszczone na koniec ponad 40-stronicowe studium przypadku, gdzie wyimaginowana firma, wprowadza na rynek nową, prostą grę i chce tworzyć ją używając “innego sposobu planowania i prowadzenia projektów”. Rozpoczynamy zatem śledzenie zespołu, który ma wytworzyć produkt, a do pomocy dostaje Agile Coacha. Obserwujemy spotkania, poznajemy powstający backlog, wsłuchujemy się w dialogi. Cohn stara się jak może, ale dość nieoczekiwanie traci lekkość pióra i stylu, dość topornie i sztucznie, niczym agile’owy politruk, opisując całość. Karkołomny pomysł całkowicie tu nie wypalił, powodując u czytelnika uczucie politowania i śmiechu ze sztucznych dialogów, rodem z agitacyjnych książeczek czasów słusznie minionych.

Nie zmienia to jednak znacząco oceny całości, którą polecam jako solidny bagaż teoretycznych podstaw. Jeśli czujesz, że brakuje Ci wiedzy, jeśli jesteś zagubiony, jeśli szacowanie i planowanie wciąż są problemem – lepiej trafić nie mogłeś. Bardziej doświadczeni powinni poszukać czegoś innego.

Jak zwykle Mike Cohn zadbał o dobre poparcie – już na wstępie jesteśmy zalewani pochwałami Kena Schwabera, Rona Jeffriesa, Kenta Beck, Lisy Crispin, Romana Pichlera, wstęp napisał Roberta C.Martin – aż się w kręci w głowie. Ale zostawmy te zwinne kamaryle. To dzieło bardzo solidne i tyle.

Na koniec, tradycyjne helionowe narzekanie – szkoda nietrafnie przetłumaczonego tytułu (już lepiej było wprostm dosłownie: Zwinne Estymowanie i Planowanie), szkoda, też, że w stosunku do anglojęzycznego wydania zmniejszono czcionkę. Nawet tytuły filmów z Clintem Eastwoodem przetłumaczono po swojemu…

#agile#Scrum#szacowanie